Mój ruch
Zwykle gram białymi. Nie żebym miała coś przeciwko czarnym,
ale
to najczęściej kończy się źle. Potem składam ci kolejny raport, krok
po kroku,
w pustce szukam pestek słonecznika, w pestkach zaślinionych modlitw, o
deszcz,
córkę z niebieskimi oczami, atrament
do pisania bzdur.
Jestem
spokojna. Skoro to nie ja wczoraj umarłam, to znaczy,
że
koniec świata znowu był pospolitym błędem w rachunku kłamstw
i
podłości Najwyższego wobec maluczkich, pełnych wiary i miłości.
Młody przyszedł
do mnie z pytaniem, gdzie postawić kropkę. Po
słowie.
Tak
zaistniała przepaść w rozumieniu życia. Zatem co radzisz, twarde lądowanie,
mocne buty, czy tylko ostre pazury, wbite w ckliwe słowa, których nikt nie przeczyta.
Poezja
to przeciskanie Boga przez igielne ucho, aparat do wystukiwania ciszy,
a może
respirator wiary, obłąkańców na bezdechu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz