niedziela, 31 lipca 2016


1 sierpnia kolejnego roku


Zanosi się na deszcz. Duszno.
Pełnia lata, a od kilku dni już „niepokojące” sygnały, ptaki ustalają trasy odlotu.
Czynią hałas w chmurach, powodują odrobinę żalu, że już za chwilę, że znowu jesień. Ale jeszcze nie dzisiaj. Nasłuchuję świerszczy – cisza.
Czytam K.K.Baczyńskiego:

O mój ty smutku cichy

O mój ty smutku cichy,
smutku gwiazdek maleńkich,
nazywałem, szukałem,
brałem ciebie do ręki.
Jak to się ciało twarde
tak w piasek albo glinę
zamienia w moich dłoniach,
pragnienie każde - w winę.
Jak to się - kiedy dotknę
kwiat przeobraża w ciemność,
a poszum drzew w głuchotę,
a chmury - w grzmot nade mną.
Jak to ja nieobaczny
mijam, sam sobie błahy,
i rzeźbę zanim zacznę,
marmur wypełniam strachem.
Jak to ja nasłuchuję
błyskawic w niebie trwogi.
Jakże to ja nazywam
każde czynienie - Bogiem?
Otom strzęp oderwany
od drzewa wielkich pogód,
sam swym oczom nie znany,
obcy swojemu Bogu.
Oto słyszę, jak w popiół
przemieniam się i kruszę.
I coraz mniejszy ciałem,
wierzę we własną duszę.

Rocznica Powstania. Tyle wrzawy wokół tej daty, a ja uparcie wracam do poezji, do życia tych, którzy odeszli zbyt wcześnie. Patrzę na nielicznych już Powstańców i jest mi po ludzku smutno, że dane im było dożyć takiego czasu, że muszą dzielić wielkość swoich historii z ludzką pychą i małością.

___________

Jutro też minie kolejny rok mojej samotności po odejściu Elwiry. Wiele lat temu napisałam taki tekst:

Z listu do ciebie pewnej nocy, któregoś roku

spójrz,

całe miasto zbudowane z ciszy, a ja nawet nie zauważyłam, kiedy zboża tak wyrosły, nie pamiętam kiedy ojciec przestał uczyć mnie jazdy na rowerze.
mówi, że dobrze mi szło - ciekawe czy myśli, że to była strata czasu i mówi, że tobie też nieźle szło.

moje myśli są drogą do lasu. lepię się palcami do dzieciństwa, do czerwonego lizaka na dzień dziecka – był ogromny i kosztował pięć złotych. to dużo, bo to było dawno. dawno temu byłam dzieckiem - dziećmi jesteśmy zawsze tylko matkami się stajemy....

i spójrz całe miasto zbudowane z samotności,

wieczoru na tarasie, spaceru wzdłuż zapachu ogrodu i drogi, co między gwiazdami prowadzi wprost na łąkę. samotność dymu z papierosa, samotność milczących ust.

przykro mi, że ciągle cię nie ma,

czekam kiedy znów, a ktoś powiedział, że już byłaś. no, przecież każdy jest - nawet jeśli już był, prawda? drzewa spuchły zielenią, bardziej się nie da. pachną obietnicą, oczekiwaniem na kasztany, na jarzębinę, na jesień ale jeszcze daleko do jesieni - zaraz zakwitnie jaśmin i dzika róża.

wielkie fantazje zdarzają się tak zwyczajnie...trzej panowie w cylindrach i starym samochodzie na naszej ulicy - przy dźwiękach fokstrota budzą szczery zachwyt i radość. dzieci porzuciły rowery, biegły za autem, odjechało - przecież było z ubiegłego wieku. to nie sen, to było wczoraj - możesz zapytać a i b i nawet c opowiedziałam o tym.

wiatr trzeba wykorzystać do wysokich lotów, do rozwinięcia skrzydeł od nieba stąd, do twojego nieba.   wiatru najwięcej jest w latawcach. nad wielkim jeziorem, mała dziewczynka myśli, że jej też zaraz wyrosną u ramion latawce i poleci tak wysoko, jak jeszcze nikt i nigdy.

czasami wydaje mi się, że ciągle mamy wspólne skrzydła. wiem – to nieprawda. moje są moje  - a twoje należą do anioła stróża, też mojego - to ważne, żeby był w pobliżu.

___________


Nie trzeba stu lat samotności, żeby tęsknić tak samo każdego dnia. 
Kupię Twoją whisky, zapalę papierosa, posłucham I will always love you, uśmiechnę się do Ciebie J, pamiętam, nie znosiłaś mazgajstwa. 



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz