1 sierpnia kolejnego roku
Zanosi się na deszcz. Duszno.
Pełnia lata, a od kilku dni już „niepokojące” sygnały,
ptaki ustalają trasy odlotu.
Czynią hałas w chmurach, powodują odrobinę żalu, że już
za chwilę, że znowu jesień. Ale jeszcze nie dzisiaj. Nasłuchuję świerszczy –
cisza.
Czytam K.K.Baczyńskiego:
O mój ty smutku
cichy
O mój ty smutku cichy,
smutku gwiazdek maleńkich,
nazywałem, szukałem,
brałem ciebie do ręki.
Jak to się ciało twarde
tak w piasek albo glinę
zamienia w moich dłoniach,
pragnienie każde - w winę.
Jak to się - kiedy dotknę
kwiat przeobraża w ciemność,
a poszum drzew w głuchotę,
a chmury - w grzmot nade mną.
Jak to ja nieobaczny
mijam, sam sobie błahy,
i rzeźbę zanim zacznę,
marmur wypełniam strachem.
Jak to ja nasłuchuję
błyskawic w niebie trwogi.
Jakże to ja nazywam
każde czynienie - Bogiem?
Otom strzęp oderwany
od drzewa wielkich pogód,
sam swym oczom nie znany,
obcy swojemu Bogu.
Oto słyszę, jak w popiół
przemieniam się i kruszę.
I coraz mniejszy ciałem,
wierzę we własną duszę.
Rocznica Powstania. Tyle wrzawy wokół tej daty, a ja
uparcie wracam do poezji, do życia tych, którzy odeszli zbyt wcześnie. Patrzę
na nielicznych już Powstańców i jest mi po ludzku smutno, że dane im było dożyć
takiego czasu, że muszą dzielić wielkość swoich historii z ludzką pychą i małością.
Jutro też minie kolejny rok mojej samotności po odejściu
Elwiry. Wiele lat temu napisałam taki tekst:
Z listu do ciebie pewnej nocy, któregoś roku
spójrz,
całe miasto zbudowane z ciszy, a ja nawet nie zauważyłam,
kiedy zboża tak wyrosły, nie pamiętam kiedy ojciec przestał uczyć mnie jazdy na
rowerze.
mówi, że dobrze mi szło - ciekawe czy myśli, że to była
strata czasu i mówi, że tobie też nieźle szło.
moje myśli są drogą do lasu. lepię się palcami do
dzieciństwa, do czerwonego lizaka na dzień dziecka – był ogromny i kosztował
pięć złotych. to dużo, bo to było dawno. dawno temu byłam dzieckiem - dziećmi
jesteśmy zawsze tylko matkami się stajemy....
i spójrz całe miasto zbudowane z samotności,
wieczoru na tarasie, spaceru wzdłuż zapachu ogrodu i
drogi, co między gwiazdami prowadzi wprost na łąkę. samotność dymu z papierosa,
samotność milczących ust.
przykro mi, że ciągle cię nie ma,
czekam kiedy znów, a ktoś powiedział, że już byłaś. no,
przecież każdy jest - nawet jeśli już był, prawda? drzewa spuchły zielenią,
bardziej się nie da. pachną obietnicą, oczekiwaniem na kasztany, na jarzębinę,
na jesień ale jeszcze daleko do jesieni - zaraz zakwitnie jaśmin i dzika róża.
wielkie fantazje zdarzają się tak zwyczajnie...trzej
panowie w cylindrach i starym samochodzie na naszej ulicy - przy dźwiękach
fokstrota budzą szczery zachwyt i radość. dzieci porzuciły rowery, biegły za
autem, odjechało - przecież było z ubiegłego wieku. to nie sen, to było wczoraj
- możesz zapytać a i b i nawet c opowiedziałam o tym.
wiatr trzeba wykorzystać do wysokich lotów, do
rozwinięcia skrzydeł od nieba stąd, do twojego nieba. wiatru najwięcej jest w latawcach. nad
wielkim jeziorem, mała dziewczynka myśli, że jej też zaraz wyrosną u ramion
latawce i poleci tak wysoko, jak jeszcze nikt i nigdy.
czasami wydaje mi się, że ciągle mamy wspólne skrzydła.
wiem – to nieprawda. moje są moje - a
twoje należą do anioła stróża, też mojego - to ważne, żeby był w pobliżu.
___________
Nie trzeba stu lat samotności, żeby tęsknić tak samo
każdego dnia.
Kupię Twoją whisky, zapalę papierosa, posłucham I will always
love you, uśmiechnę się do Ciebie J,
pamiętam, nie znosiłaś mazgajstwa.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz