czwartek, 28 kwietnia 2016



kartka z kalendarza - 28 kwietnia


Pod koniec kwietnia padał śnieg. Czas się urodzić. Idź pierwsza - powiedziałaś.
Komin wyrzucał z siebie dym i wyciągał szyję. Do nieba było daleko i blisko.
Ludzie jeszcze spali, otuleni szarością. Okna odbijały dachy domów, drewniane płoty i piaszczystą drogę do odejścia bez powrotu. Dzwony milczały, dopiero za kilka godzin miały wołać na niedzielną mszę. 
Ojciec palił w piecu, by ogrzać nas nie tylko miłością. Zmęczone biodra matki, nie potrafiły ułożyć się do spokojnego snu, chciałabym wiedzieć, co wtedy czuła, nie potrafię zapytać.
Niewiele wiem o tym domu, ale czasami słyszę jak skrzypią w nim schody, jesienią wiatr zamiata liście, gdzieś tam spadają jabłka i słodkie śliwki kleją się do brakujących wspomnień.
Zimą śnieg zawiewa pola. Drzewa w starym borze na pewno wciąż pamiętają nasze spojrzenia.
Ludzie tam byli dobrzy, mądrzy, jeśli trochę inni, to tylko po to, by móc ich wspominać z uśmiechem.
Władek, który woził psa na motorze, pan hrabia, co nosił kapustę dziurawym wiadrem, Adela, która służyła u państwa w Warszawie i była jak siostra oddziałowa, bo potrafiła robić zastrzyki.
Był też dziadek Witalis, któremu trzeba było dawać brom, bo kochał żonę niewyczerpaną miłością.
Stawu nie pamiętam, wiem, że szło się tam mijając dom szewca. Słońce, z któregoś spaceru,
do dzisiaj noszę w niewidzialnej kieszeni.
Latem podwórka przykrywały dywany dzikiego rumianku, gęste, zielone, wysadzane żółtymi kulkami magicznego zapachu. Ta oaza nosi nazwę Tymianki, ale tego zioła stamtąd też nie pamiętam.
I widocznie to nie był przypadek, że któregoś dnia Adam spytał; „gdzie się urodziłyście, w rumiankach?”.

Dzieciństwo

ogień bez powietrza nie istnieje
dzieciństwo bez kałuży
od zieleni do żółci słonecznika
od żółci do czerwieni jarzębiny
od snu do jawy od marzeń
do spełnienia był krok
stawiany jak w tańcu
klejnoty z żywicy o smaku słońca
upał wylegujący się pod huśtawką
deszcz co pachniał najpiękniej po burzy
a topole przy domu uskrzydlały przestrzeń
proroctwa spisane na kolorowych liściach
spadały szeleściły zwyczajne cuda
małe było wielkim
wielkie też Wielkim
istniało też Słowo
niezwykłe nieśmiertelne
jak Czas


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz