poniedziałek, 23 września 2013


Z cyklu: ważne i ważniejsze


To było jak pożegnanie z Afryką. Pachniało światem, który się kończył.
W powrotną podróż ruszyłyśmy wcześnie rano.
Bieszczady żegnały słońcem i kolorami, jakie maluje tylko koniec września.
Wychodzimy do auta, w tle brzmi majestatyczna końcówka The Wall Pink Floyd.

Osiem godzin podróży, spędzonych na rozmowach, żartach, obserwacji mijanych miejsc na przestrzeni pół tysiąca kilometrów.
W głowie myśli i pytania.
Czy już jest, czy się urodził, czy wrócę tu kiedyś, czy to wszystko już przeminęło.

Był upalny dzień.
Pod wieczór, na polach dym ognisk, zapach jesieni.
Słońce znikało nie spiesząc się, nim zaszło, stanęliśmy pod bramą domu.
Radość mamy, zadowolenie ojca - dojechałyśmy całe i zdrowe.

Nagle zjawia się Wanda, z daleka machała do nas, to oznacza, że.....

Helenko! masz wnuka!!!
Radość mamy przemienia się nagle w konieczność wzięcia kropli na serce. Ale i tak się cieszy.

Tamten poniedziałek był pierwszym dniem jesieni i naszym ostatnim dniem w Bieszczadach.
Minęło dwadzieścia dwa lata. Nigdy więcej tam nie wróciłyśmy.
Adam jest super człowiekiem.

Tęsknię do Bukowca.




6 komentarzy:

  1. ściski urodzinowe dla Adama :)

    i też mam takie swoje tęsknoty, ech

    OdpowiedzUsuń
  2. ano, każdy je ma "małe i wielkie serca łopoty, kto by tam nie znał ich" :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Piękne wspomnienie... Trudno się dziwić, że tęsknisz...

    OdpowiedzUsuń
  4. Dwa, trzy tygodnie w Bieszczadach, każdego roku, to był czas spędzony "w chmurach" :) i zawsze był wrzesień....
    Dzięki, że zajrzałaś :)!

    OdpowiedzUsuń
  5. Z perspektywy czasu to było Twoje pożegnanie z Afryką.Co ważne,a co ważniejsze,kto wie?
    Zioło wie swoje ;)
    Piękna relacja z tego dnia

    OdpowiedzUsuń
  6. Wszystko co się nam zdarza jest ważne :)

    OdpowiedzUsuń