piątek, 4 kwietnia 2014



Kameleon





Zimno, ale słońce z niezwykłą mocą kontrastu światła, udowadnia cieniom, że jest górą.

Wiadomość o śmierci Kameleona ( jak nazywaliśmy Irka ) wytrąciła mnie z codzienności.
Kilka dni temu myślałam o nim, nagle okazuje się, że to były jego ostatnie dni.
Nie byliśmy przyjaciółmi, w głębokim znaczeniu tego słowa, jednak oprócz niezniszczonych butów łączyło nas coś jeszcze.
Podziwiałam jego talent, autentyczny plastyczny talent. 
Precyzję z jaką tworzył niebywałe mgławice. 
Jego obrazy są jak fragmenty kosmicznych galaktyk.
Wycinki Większej Całości.
Jak nasze życie - nanosekunda wiecznego zegara.
Irek miał zielone oczy i patrzył na świat szeroko. 
Spotykaliśmy się co kilka lat, czasami na kilka dni, innym razem na chwilę, w jakimś korytarzu.
Zawsze miałam wrażenie, że już wszystko sobie powiedzieliśmy, a reszta może być tylko uśmiechem, spojrzeniem, ciepłym gestem od ...do.
W Irku był ogrom prawd i sensu, miałam odczucie, że krztusi się tym wszystkim, co wypełnia jego obrazu. 
W poezji, w mojej ocenie, ocierał się o kicz i egzaltacje, ale to też było podyktowane owym „nadmiarem”.
Kiedyś nasz wspólny znajomy, podczas bardzo zadymionego, zakrapianego i rozdyskutowanego wieczoru, w którym brało udział sporo osób – poirytowany argumentami Irka na temat formy jego wierszy - krzyknął: „bo Ty piszesz tak, jakbyś chciał cały Wszechświat wpier..... w jeden wiersz”.
Irek pociągnął po Niekoniecznym wzrokiem, uśmiechnął się i w kolejnych wierszach robił swoje.

Ciężko myśleć o tej śmierci.
Zostawiłeś ciszę i mapę niezwykłej Mgławicy Kameleona.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz